środa, 9 listopada 2011

NALEWKA HERBACIANA CZYLI DOBRZE WYDANE OSTATNIE MANATY

Człowiekiem miota po całym świecie a każdy wyjazd to nowe doświadczenia. Będąc w Baku, wracając spacerem do hotelu po pożegnalnej kolacji i mając w perspektywie już tylko pakowanie, prysznic i łóżko za resztki miejscowej waluty kupiłem w sklepiku po drodze herbatę. Miejscowa herbata jest pyszna sama w sobie ale... człowiek nie wielbłąd wypić musi, a skoro nie udało mi się przywieźć owoców derenia więc postanowiłem zrobić nalewkę herbacianą. Po przyjściu do hotelu znalazłem mnóstwo przepisów na nalewkę herbacianą. Po długich poszukiwaniach znalazłem moim zdaniem najlepszy.

Jak często mi się zdarza zabrałem się do tego od dupy strony. Zamiast przeczytać dokładnie przepis i przeliczyć wszystko to poszedłem do sklepu po spirytus. Po przeliczeniu jednostek na bardziej zrozumiałe okazało się jednak, że spirytusu jest za mało więc musiałem zmniejszyć również ilość pozostałych składników. Tragedii nie ma, bowiem pierwszy raz robię takie cudo więc mniejsza ilość oznacza mniejsze ewentualne straty.

Bardziej spodobał mi się drugi wariant, więc ochoczo przystąpiłem do dzieła i już 1,5 godziny później w jednym słoiczku czekała zlana herbata a w drugim zalane spirytusem liście. Należy pamiętać, że liście moczymy tylko 2 dni i mieszamy z wywarem. Za pierwszym razem zapomniałem i pojawiła się pleśń na wywarze, więc musiałem zacząć przygotować wywar jeszcze raz.

Kiedy nadszedł czas mieszania nalewki, nie byłbym sobą gdybym nie spróbował. Okazało się, że to coś jest wstrętne w smaku, bo za mocne i brzydko wygląda. Dodałem odrobinę syropu cukrowego, pomogło... dodałem więcej, było coraz lepsze... aż przedobrzyłem. Wlało mi się za dużo i wyszła mocna herbata z dodatkiem %%. Poza tym była strasznie słodaka.

Rozwiązania były dwa. Mogłem dobić nalewkę wylewając ją do zlewu lub podjąć próbę reanimacji. Kupiłem spirytus, przeżegnałem się i wlałem całą butelkę.

Pomieszałem i zostawiłem na kilkanaście minut aby płyny wymieszały się ze sobą. Spróbowałem i okazało się, że jest całkiem niezłe. Na wszelki wypadek pomieszałem ponownie aby mieć pewność, że roztwór jest jednolity w całej objętości. Kiedy po 4 cz 5 mieszaniu nalewka w garnku przestała wirować przelałem do butelek. To co nie zmieściło się zostało umieszczone w małej 200ml buteleczce i będzie czekało lepszych czasów.

Reasumując... nalewka herbaciana jest całkiem fajna ale przepis wg. którego ją robiłem nie sprawdza się. Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że nie będę w stanie tego powtórzyć, bo syrop cukrowy dolewałem "na oko".

Swoją drogą ciekawi mnie czy nalewka będzie dobra po zakończeniu dojrzewania i jak będzie smakowała za kilka miesięcy.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

dobry poczatek